Jam jest prawdziwy szczep winny, a Ojciec mój jest rolnikiem. Wszelką latorośl, nie przynoszącą we mnie owocu, odetnie ją; a wszelką, która przynosi owoc, oczyści ją, aby więcej owocu przynosiła (J 15, 1-2)
Są pokusy dobrowolne i są pokusy niedobrowolne. Są pokusy, na które zezwalamy i są pokusy, które oddalamy.
Dzisiaj nie o pokusach dobrowolnych, to znaczy takich, na które sami się dobrowolnie narażamy. Nigdy nie powinniśmy dobrowolnie narażać się na pokusy. Powinniśmy unikać bliskich okazji do grzechu.
O pokusach niedobrowolnych. Nie powinniśmy się niepokoić o stan swojej duszy, jeśli nachodzą nas pokusy niedobrowolne, to znaczy takie, których naprawdę nie chcemy. Nie powinniśmy oceniać stanu swojej duszy tylko na podstawie samego faktu pojawiania się pokus, lecz na podstawie naszej reakcji na pokusy. Jeśli pokusy, nawet najbardziej uciążliwe i długotrwałe, cierpliwie i konsekwentnie oddalamy, nie ma powodu do niepokoju. W ogniu walki wzmacnia się wola, wykuwa się doskonałość i świętość.
Św. Katarzyna ze Sieny czuła się nieczysta, bo miała silne pokusy przeciw czystości. Pan Jezus ją uspokoił, bo zgody na pokusę w jej duszy nie było. Św. Wincenty à Paulo przez cztery lata toczył walkę z pokusami przeciwko wierze. Wiara w jego duszy znacznie wzrosła.
Zatem: nie wyobrażajmy sobie doskonałości jako wolności od pokus – dusza moja jest doskonała, bo już nie mam pokus. To jest błędne ujęcie kwestii.
Prawdziwa doskonałość przejawi się w tym, że nigdy nie będziemy dobrowolnie narażać się na pokusy, a pokusy niedobrowolne będziemy z pomocą łaski Bożej cierpliwie i z determinacją oddalać. Zawsze z pomocą łaski Bożej, otrzymywanej przez modlitwę i święte sakramenty.
Pan Jezus jest detalicznie zatroskany o każdą duszę. Pan Jezus jest najdoskonalszym pedagogiem na świecie. Jeżeli dopuszcza pokusy, czyni to zawsze dla naszego dobra, dla naszego postępu w doskonałości i świętości.
Zakończmy pouczającym, wspomnianym wyżej przykładem. O. R. Garrigou-Lagrange w znamienitym dziele Trzy okresy życia wewnętrznego przywołuje dramatyczny i zbawienny zarazem etap życia św. Wincentego à Paulo, który w trosce o wiarę i zbawienie bliźniego, dręczonego pokusami przeciw wierze, przyjął na siebie te pokusy, których tenże doświadczał:
Zresztą, nawet gdy noc ducha jest bardziej oczyszczająca i poprzedza zjednoczenie przemieniające, zdarza się nieraz, że ma ona w pewnym stopniu charakter wynagradzający za bliźniego. Można to stwierdzić np. w żywocie św. Wincentego à Paulo, autorstwa Abelly’ego, ks. III, rozdz. XI, sekc. I (por. „Revue d’Ascétique et Mystique”, 1932, s. 398n), gdzie mowa jest o tym, że przyjął on cierpienie w intencji pewnego doktora Sorbony, bardzo dręczonego pokusami przeciwko wierze; św. Wincenty à Paulo musiał wtedy sam opierać się w ciągu czterech lat tak silnym pokusom przeciw tej cnocie, że pytał sam siebie, czy im ulega, czy nie. Wtedy to właśnie napisał Credo na kartce papieru, którą położył na sercu, a gdy pokusa stawała się gwałtowniejszą, przyciskał kartkę do serca, by samemu sobie dać zewnętrzny znak swej wierności. U kresu tych czterech lat wiara Wincentego à Paulo znacznie wzrosła przez wszystkie akty heroiczne, które musiał pełnić, przebywając ten tunel.
You must be logged in to post a comment.