Wolnyczlowiek
284

Widmo kolonializmu w Polsce

Widmo kolonializmu w Polsce

Posted By: adminData postu 24 stycznia, 2015
1

Czy możemy pozwolić na to, aby zdrajcy narodu wykupili lasy państwowe, które należą do nas wszystkich i do następnych pokoleń, pod pretekstem spłaty rzekomych długów za mienie pożydowskie? Czy nieliczna grupa potomków ciemiężycieli polskiego narodu ma mieć większe prawa od innych?
Coraz częściej słyszymy z ust wielu poważnych autorytetów, że Polska stała się rosyjsko-niemieckim kondominium i przekształca się w kolonialny kraj nowego typu położony w samym środku Europy.

Dla wielu Polaków – zwłaszcza dla młodszych pokoleń – słowo „kolonializm” nie ma jakiegoś szczególnego znaczenia, ponieważ nie odwołuje się ono do ich życiowego doświadczenia. Podobnie jak znaczenie słowo „wojna” było do niedawna jedynie historycznym terminem dla większości Ukraińców. Dla mnie słowo „kolonializm” ma bardzo wyraziste znaczenie, ponieważ ja i moi przodkowie bezpośrednio doświadczyliśmy kolonialnego ucisku. Poznaliśmy jego straszliwe oblicza i wiemy jak bardzo ważne jest zachowanie wolności i suwerenności własnego kraju.

Kolonializm nie odszedł do przeszłości, ale zmienił metody swojej ekspansji. Narzucany jest dziś Polsce i wielu innym narodom nie na drodze militarnego podboju, ale na płaszczyźnie politycznej i gospodarczej. Zniewalanie narodów następuje przez lokowanie obcej agentury w najwyższych kręgach władzy, w mediach informacyjnych oraz gospodarce podbijanego kraju, a następnie przez zadłużanie go na niewyobrażalną skalę i przejmowanie za bezcen publicznego i prywatnego majątku podbijanych społeczeństw. Tego zawoalowanego procesu kolonizowania państwa można dziś w ogóle nie zauważyć i ocknąć się dopiero wtedy, gdy będzie już za późno, gdy wszyscy będziemy już niewolnikami.

Jestem pół Hinduską–pół Polką i jestem z tego bardzo dumna, choć ludzie czasami dziwią się, że tak łatwo przyznaje się do pochodzenia z mieszanego małżeństwa. Jestem dumna, ponieważ uważam, że w moich żyłach płynie krew dwóch wspaniałych i dzielnych narodów, które odważnie walczą o swoje prawa i wyznają wiarę w Boga. Narodów, dla których religia nie jest tylko czymś, co praktykuje się kilka razy do roku w kościele, ale bardzo ważnym doświadczeniem duchowym, z którego czerpie się wewnętrzny spokój, wolność i siłę do codziennego zmagania z przeciwnościami. Tej duchowej siły potrzeba nam dziś szczególnie wiele, gdy sprzysięgły się moce zła, starając się wszelkimi sposobami zdemoralizować społeczeństwo, złamać mu ducha i pozbawić zdolności do samoobrony.

Będąc taką niezwykłą mieszanką krwi, uważam się za duchową córkę Mahatmy Gandhiego i Jana Pawła II zarazem. Niektórym może wydać się to trudne do zrozumienia, że możliwe jest połączenie tak odmiennych kultur i cywilizacji w jednej duszy. To jednak wcale nie jest trudne, ponieważ uniwersalne, humanistyczne wartości nie zależą od miejsca na ziemi, ale od zdolności do życia w zgodzie z normami prawa naturalnego, które pozwalają odróżnić dobro od zła. Dla mnie – dziecka urodzonego w Polsce z matki Polki i wychowanego także w Polsce przez indyjskiego naukowca oraz duchownego Hinduizmu – to było coś zupełnie oczywistego. Choć od zawsze wiedziałam, że pochodzę z dwóch cywilizacyjnych i duchowych światów – tego w którym się urodziłam oraz tego, w którym się wychowywałam – to nigdy nie było we mnie wewnętrznego konfliktu.

W rozmaitych miejscach na Ziemi i cywilizacjach normy prawa naturalnego i sam Bóg nazywane są zgodnie z właściwymi dla tych miejsc historią i kulturą. Treść norm etycznych, czy też „prawo moralne” – jak nazywał je Emmanuel Kant – wszędzie jest taka sama, bez względu na to czy są one boskiego, czy też naturalnego pochodzenia. Normy etyczne zawsze powinny mieć prymat przed normami prawa stanowionego, czyli ustawami uchwalanymi przez krajowe parlamenty. Dobre prawo nie wymaga zbyt wielu przepisów – klasycznym wzorcem od wielu tysiącleci jest Dekalog pochodzący z kultury judaistycznej. Złe prawo, które nie jest budowane na fundamencie zasad etycznych, wymaga mnożenia coraz większej liczby przepisów, a im przepisów więcej, tym więcej wewnętrznych sprzeczności i okazji do nadużyć.

System polskiego prawa od wielu lat jest rozmyślnie psuty, ponieważ w „mętnej wodzie” łatwiej jest oszukać, ukraść i wykorzystać. Musimy być świadomi, że psucie prawa nie jest efektem przypisywanej naszemu narodowi niezdolności do prowadzenia swoich własnych spraw, ale skutkiem ukartowanej gry obcych mocarstw – kolonizatorów zainteresowanych przejęciem kontroli na piękną i żyzną polską ziemią – działających tu przez swoją liczną agenturę. Oferują one nielicznej grupie miejscowych kompradorów uprzywilejowana pozycję w zamian za agenturalne usługi i pacyfikowanie reszty społeczeństwa. Nie powinniśmy mieć żadnych kompleksów, że jesteśmy gorsi od innych narodów, tak jak mój ojciec nie miał kompleksów, które są częścią życia niektórych Hindusów – ludzi, którzy czują się gorsi od ludzi białych tylko dlatego, że pochodzą z biednego kraju. Powinniśmy być dumni z ponad tysiącletniej historii polskiej państwowości i chrześcijańskich tradycji, a także pamiętać o tym, że historia Słowian sięga dziejów wielkiej wędrówki Indo-Europejskiej wspólnoty sprzed kilku tysięcy lat. Już przed tysiącami lat nasi przodkowie wiedzieli gdzie jest najlepsza ziemia uprawna i tam zakładali swoje osady. W latach 80. ubiegłego wieku polscy naukowcy we współpracy z naukowcami polskiego pochodzenia z University of Chicago, porównali dwie mapy: satelitarną, która wskazała gdzie jest najlepsza gleba i archeologiczną, która określała gdzie było najwięcej ludzkich osad z tamtego okresu. Obie mapy idealnie do siebie pasowały, co oznacza, że nasi przodkowie doskonale wiedzieli gdzie można zasiać żeby było więcej żywności. Nie dysponowali satelitarną technologią, ale byli bardzo inteligentni, zaradni i pracowici.

Czy my teraz oddamy za bezcen tę żyzną, pełną bogactw ziemię cudzoziemcom? Czy mamy prawo przerwać kilka tysięcy lat historii słowiańskiego i polskiego osadnictwa w tym miejscu Europy? Czy pozwolimy na to, żeby obcy ludzie zasłaniając sie tzw. słupami, wykupili ziemię, na której my jesteśmy od pradziejów? Czy możemy pozwolić na to, aby zdrajcy narodu wykupili lasy państwowe, które należą do nas wszystkich i do następnych pokoleń, pod pretekstem spłaty rzekomych długów za mienie pożydowskie? Czy nieliczna grupa potomków ciemiężycieli polskiego narodu ma mieć większe prawa od innych? Dlaczego obecna władza chce oddać mienie Żydom, a nie myśli o zadośćuczynieniu tym, których Stalin wysłał na śmierć w głąb ZSRR? Czy ludzie, którzy zostali wywiezieni na Syberię, którym na dawnych polskich kresach odebrano wszystko i których potomkowie jeszcze tam mieszkają, mają być zupełnie zapomniani? Czy nie należy stworzyć im możliwości powrotu do Polski na pełnych prawach Polaków?

Piszę tu o tym, ponieważ mój ojciec był opiekunem polskich uchodźców w Indiach w czasie Drugiej Wojny Światowej i bardzo się starał, żeby ich warunki życia w Indiach były godne. Ci uciekinierzy z piekła sprowadzonego na ziemię przez Lenina i Stalina wyglądali jak dzieci z niemieckich obozów koncentracyjnych. W czasie Drugiej Wojny Światowej informował natomiast światową opinię publiczną o tym, co dzieje się w Polsce, występując z zagrożeniem utraty życia w rozgłośni All India Radio. Piszę także dlatego, ponieważ terror sowieckiej Rosji i hitlerowskich Niemiec to jeszcze jedno oblicze kolonializmu. Stalin uwolnił kilkanaście tysięcy Polaków, ale reszta musiała zostać w ZSRR.

Czy my tutaj, w ponoć wolnym dziś kraju, nie powinniśmy o nich myśleć, pomagać im i robić wszystko

żeby Polacy mogli wrócić do własnej ojczyzny? To są często ludzie, którzy mimo tego, że są już trzecim pokoleniem na Wschodzie, mówią pięknie po polsku. Czy to nie są nasi rodacy? Mój ojciec był dumny z wyjątkowej historii indyjskiej cywilizacji. Znał bardzo dobrze historię Indii i wiedział – dla przykładu, że pierwszym językiem wyrażonym w piśmie był Sanskryt, który istniał w swojej klasycznej formie już pięć tysięcy lat temu. Doskonale wiedział również, że kolebką współczesnej cywilizacji są tak naprawdę Indie, a nie Bliski Wschód. Żadnej wartościowej cywilizacji, ani kultury na pewno nie miał w sobie Anglik podbijający Indie bronią palną i zabijający tych, którzy nie chcieli się poddać – Hindusów, którym wielowiekowa tradycja nakazywała szacunek dla wszelkich istot żywych i nie pozwalała im jeść zabitych zwierząt.

Historia brytyjskiego kolonializmu w Indiach to historia zbrodni, które nie mieszczą się w żadnych cywilizacyjnych i etycznych standardach. Im więcej ją poznaję, tym większy opada mnie strach i smutek, bo doświadczenia kolonialnego wyzysku i ucisku stają się na powrót częścią współczesnej historii Polski.

Jestem oczywiście bardzo związana emocjonalnie z Indiami i z bólem serca myślę o ludziach, którzy za czasów kolonialnych byli celowo doprowadzani do śmierci głodowej. Bengal ze stolicą w Kalkucie (gdzie urodził się mój ojciec) był niegdyś bardzo dużym i zamożnym indyjskim regionem, w którym zbierano plony cztery razy do roku. Każdy mieszkaniec tego regionu coś posiadał i nawet biedni ludzie byli właścicielami kawałka własnej ziemi. Nawet najbiedniejsi mieli ryż i kilka rodzajów warzyw codziennie do jedzenia. Nikt nie był głodny! Muzułmański władca mieszkał daleko w Delhi, a jego najemnicy zabierali raz do roku jedną piąta plonów jako podatek. W latach, kiedy nie było urodzaju, ludzie nie płacili żadnego podatku. Życie było ustabilizowane od tysiącleci, aż do chwili najazdu Anglików, którzy z bronią w ręku zniszczyli gospodarkę i tradycyjny system socjalny Indii.

Angielscy kolonizatorzy zażądali od miejscowej ludności wysokich podatków bez względu na urodzaj – często w metalach szlachetnych i znacznie przewyższających te, które były płacone w plonach hinduskiemu władcy przed brytyjską inwazją. Zmusili ludzi do wysprzedania wszystkiego, co posiadali – nawet ziarna przeznaczonego na zasiew na następny rok. Z czasem indyjska ludność zmuszona została do sprzedawania nawet własnych dzieci. Biedni rodzice woleli sprzedać swoje dziecko w angielską niewolę wiedząc, że będzie ono miało przynajmniej co jeść. Anglicy dobili po raz pierwszy do Bengalu w 1745 roku i zastali bardzo bogatą krainę, a już w roku 1770 doprowadzili do takiego głodu, że dziesięć milionów ludzi, czyli jedna trzecia populacji Bengalu, zmarła z głodu. Nigdy nie zapomnę krótkiego artykułu opublikowanego w „The Economist”, w którym zaprezentowano proste i bardzo wymowne statystyki. Z przedstawionych liczb wynikało, że w połowie osiemnastego wieku, kiedy Anglicy przybyli do Indii, Indie posiadały 23% światowego bogactwa. Ludzie żyli wówczas na średnim światowym poziomie, który nie odstawał zbyt wiele od poziomu życia w ówczesnej Europie. Kiedy w roku 1947 Anglicy oddali Indie Hindusom, dysponowały one zaledwie 3% światowego bogactwa. Oznacza to, że jedna piąta ludności świata zachowała tylko niewielki odsetek swojego materialnego dziedzictwa, wypracowanego w ciągu kilku tysięcy lat swojego rozwoju. Anglicy zrobili z bogatego subkontynentu, kraj ogromnej, systemowej nędzy, z której Hindusi będą podnosić się przez wiele następnych pokoleń.

Wszystko, o czym tu napisałam, prezentuję ku przestrodze, kierując swoje słowa zwłaszcza do młodszych pokoleń, które nie zdają sobie zapewne sprawy z bardzo poważnych zagrożeń, jakie niesie ze sobą polityka obecnej polskiej i europejskiej władzy. Wielu Polaków, a może nawet większość, nie uświadamia sobie, jak straszną rzeczą jest kolonializm. Kolonializm oznacza bezlitosny wyzysk, przymusowe wywłaszczenie z ziemi i domu, a nawet głodową śmierć.

Wciąż jeszcze jest czas na obronę, ale jest go już bardzo mało. Aby móc skutecznie bronić się przed złem, jakie ogarnia dziś Polskę i Europę, konieczne jest budowanie świadomości zagrożeń oraz zgodna współpraca wszystkich roztropnych ludzi, posiadających niezłomnego ducha. Kierując uwagę na kolonialne doświadczenia Indii oraz historię pokojowego ruchu wyzwoleńczego pod przewodnictwem charyzmatycznego przywódcy Gandhiego, chciałabym przestrzec i zarazem wezwać wszystkich Polaków do współpracy na rzecz ocalenia naszego kraju przed widmem kolonialnego zniewolenia i wyzysku.

Mira S. Ghoshal

Warszawa, 6 stycznia 2015 roku

(źródło: Gazeta Warszawska) wazne-sprawy.pl/widmo-kolonializmu-w-polsce/