Slawek
1311

Nauczanie dla męża, żony i dzieci

JEZUS: Mężczyzna powinien być głową. Nie ma być jednak tyranem ani dla swojej małżonki, ani dla dzieci, ani dla sług. Równocześnie ma być królem, prawdziwym królem, w sensie biblijnym tego słowa.
Czy pamiętacie ósmy rozdział z pierwszej Księgi Królewskiej? Starsi Izraela zgromadzili się, żeby iść do Rama, gdzie przebywał Samuel. Powiedzieli mu: „Oto zestarzałeś się i twoi synowie nie chodzą twoimi ścieżkami. Ustal nad nami nowego króla, żeby nas sądził, jak go mają wszystkie narody.”
Król więc znaczy: „sędzia”. I król powinien być sędzią sprawiedliwym, żeby nie czynić ze swoich poddanych nieszczęśników: teraz – przez wojny, niesprawiedliwość, niesłuszne podatki, a na wieczność – przez szerzenie słabości i przywar. Biada królom, którzy uchybiają swoim obowiązkom, którzy zatykają uszy na wołania swych poddanych i zamykają oczy na rany narodu. [Biada tym, którzy] wywołują cierpienia narodu przez przymierza przeciwne sprawiedliwości, dla umocnienia własnej potęgi przy pomocy sprzymierzeńców!
Ale biada też ojcom, którzy uchybiają swoim obowiązkom, którzy są ślepi i głusi na potrzeby i na niedostatki członków swej rodziny, którzy są dla niej przyczyną zgorszenia lub boleści. [Biada tym], którzy się poniżają do niegodnych zaślubin, żeby się połączyć z rodzinami bogatymi i potężnymi; tym, którzy nie myślą, że małżeństwo służy nie tylko przekazywaniu życia, lecz jest też związkiem mającym wynieść i umocnić mężczyznę i niewiastę. To obowiązek, to posługa, a nie – handel, nie cierpienie, nie poniżanie jednego lub drugiego współmałżonka. To miłość, a nie – nienawiść.
Niechaj więc głowa będzie sprawiedliwa, bez nadmiernej twardości lub wymagań, bez nadmiernego pobłażania i słabości. Jeśli jednak trzeba wybierać między przesadą jedną lub drugą, wybierzcie raczej drugą, bo o tej przynajmniej Bóg będzie wam mógł powiedzieć: „Dlaczego byłeś tak dobry?”, i nie będzie mógł was potępić. Nadmiar dobroci sam bowiem już karze człowieka przez brutalność, na jaką inni pozwalają sobie wobec niego. Za surowość zawsze zostalibyście zganieni, gdyż jest ona brakiem miłości wobec najbliższego bliźniego.
I niechaj niewiasta będzie sprawiedliwa w domu wobec swego małżonka, dzieci i sług. Małżonkowi ma okazywać posłuszeństwo i szacunek, pociechę i pomoc. W takim posłuszeństwie nie ma zgody na grzech. Małżonka powinna być poddana, ale nie poniżana. Uważajcie, małżonki, żeby wasz mąż – pierwszy, który po Bogu sądzi was z powodu pewnych grzesznych uległości – nie był tym, który was do nich nakłania. To nie zawsze są pragnienia miłości, lecz także próby waszej cnoty. Nawet jeśli w danej chwili wasz małżonek się nad tym nie zastanawia, może nadejść taki dzień, w którym powie sobie: „Moja żona jest ogromnie zmysłowa”. I może stać się podejrzliwy co do waszej małżeńskiej wierności. Bądźcie czyste w małżeństwie. Niech wasza czystość narzuca małżonkowi tę powściągliwość, którą się ma wobec tego, co czyste. Niechaj patrzy na was jak na bliźniego, a nie jak na niewolnicę lub kochankę, którą się utrzymuje, żeby była jedynie „przyjemnością”, i wyrzuca, kiedy już nie daje przyjemności. Małżonka cnotliwa – rzekłbym: małżonka, która nawet po zaślubinach zachowuje „coś” dziewiczego w gestach, słowach, w wyrzeczeniach uczuciowych – może doprowadzić swego męża do wzniesienia się od zmysłów do uczuć. Dzięki temu małżonek wyzbędzie się rozwiązłości i stanie się naprawdę „czymś jednym” z małżonką, którą będzie traktował jakby część samego siebie i tak na nią będzie patrzył. I to będzie słuszne. Niewiasta bowiem jest „kością z jego kości i ciałem z jego ciała”. A przecież nikt nie traktuje źle swoich kości i swego ciała. Przeciwnie, miłuje je. Niech więc mąż i żona, jak dwoje pierwszych małżonków, nie patrzą na siebie, by widzieć swą nagość seksualną, lecz niech miłują się duchem, bez poniżającego zawstydzania.
Niech małżonka będzie cierpliwa, matczyna wobec męża. Niech go uważa za pierwsze ze swych dzieci. Niewiasta bowiem jest zawsze matką. Mężczyzna zaś zawsze potrzebuje matki, która byłaby cierpliwa, roztropna, czuła, dodająca otuchy. Błogosławiona niewiasta, która dla swego współmałżonka potrafi być towarzyszką, a równocześnie matką, żeby go podtrzymywać, i córką, żeby on nią kierował.
Niechaj małżonka będzie pracowita. Praca przeciwstawia się marzycielstwu i przyczynia się nie tylko do zdobycia pieniędzy, lecz także do [rozwoju] uczciwości.
Niech [żona] nie zadręcza męża głupią zazdrością, która niczego nie poprawia. Mąż jest uczciwy? Głupia zazdrość skłoni go do uciekania z domu, wystawi go na niebezpieczeństwo wpadnięcia w sieć jakiejś nierządnicy. Nie jest ani uczciwy, ani wierny? Poprawią go nie wybuchy zazdrości, lecz postawa poważna, bez nadąsania i niegrzeczności, pełna godności i miłości, zawsze kochająca. To właśnie skłoni go do zastanowienia się i opamiętania. Jeśli namiętność oddaliła męża od was, umiejcie go zdobyć cnotą, tak samo jak w młodości zdobyłyście go waszą pięknością. A dla nabrania siły do tej powinności i wytrwania w bólu, który by mógł was skłonić do niesprawiedliwości, kochajcie dzieci i miejcie na uwadze ich dobro.
Kobieta posiada wszystko w swoich dzieciach: radość, królewską koronę w godzinach szczęścia, kiedy jest naprawdę królową domu i małżonka. [W nich znajduje] balsam w godzinach bolesnych, kiedy zdrada lub inne dotkliwe doświadczenia życia małżeńskiego smagają jej czoło – a jeszcze bardziej serce – cierniami smutnej królewskiej godności małżonki-męczennicy.
[Kiedy jesteście] tak zdeptane, [czy macie pragnąć] rozwodu, powrotu do swojej rodziny lub znalezienia pociechy w rzekomym przyjacielu, który pożąda kobiety i udaje, że ma w sercu litość nad zdradzoną? Nie, niewiasty, nie! Dzieci, te niewinne dzieci już zaniepokojone, już przedwcześnie smutne z powodu atmosfery domowego ogniska – które już nie jest ani pogodne, ani dobre – mają swe prawa do matki, do ojca, do pociechy w domu. Kiedy w nim zginęła miłość jednego, drugi pozostaje czujny i troszczy się o nie. Ich niewinne oczy patrzą na was, badają was i rozumieją więcej, niż myślicie. I formują swe duchy według tego, co widzą i pojmują. Nie bądźcie nigdy przyczyną zgorszenia dla waszych dzieci, ale chrońcie się w nich jak w twierdzy z czystego diamentu przed słabościami ciała i zasadzkami węży.
I niech niewiasta będzie matką. Matką sprawiedliwą, która jest równocześnie siostrą i matką, przyjaciółką i zarazem siostrą swoich synów i córek, a ponad wszystko – przykładem we wszystkim. Powinna czuwać nad synami i córkami, napominać z miłością, wspierać, skłaniać do myślenia, a wszystko to – bez faworyzowania. Wszystkie bowiem dzieci są zrodzone z tego samego nasienia i z tego samego łona. To naturalne, że kocha się dzieci dobre, z powodu radości, jaką dają. Należy jednak kochać – chociaż to miłość bolesna – także dzieci niedobre, pamiętając, że człowiek nie może być bardziej surowy od Boga. On zaś kocha nie tylko dobrych, ale i złych. A kocha ich, aby spróbować ich uczynić dobrymi, dać im środki i czas, by się poprawili. Podtrzymuje człowieka aż do śmierci, zachowując sobie jednak prawo do tego, że będzie sprawiedliwym Sędzią wtedy, kiedy człowiek już nie będzie mógł naprawić [swego życia].
Dzieci, bądźcie poddane waszym rodzicom. [Bądźcie] pełne szacunku, posłuszne, abyście potrafiły być takimi również wobec Pana, waszego Boga. Bo jeśli nie nauczycie się słuchać małych nakazów ojca i matki, których widzicie, jakże będziecie umiały wypełniać przykazania Boga, wypowiedziane w Jego imię, nie widząc Go ani nie słysząc? I jeśli nie nauczycie się wierzyć, że On, kochając was – tak jak ojciec i matka was kochają – może nakazywać tylko to, co dobre, jakże będziecie mogły wierzyć, że dobrem jest i to, co zostało wam przekazane jako Boże polecenia? Bóg kocha, On jest Ojcem, wiecie o tym? Ale sprawiedliwym. Kocha was i chce was mieć przy Sobie, o kochane dzieci. Dlatego chce, abyście były dobre. A pierwszą szkołą, w której uczycie się tego, jest rodzina. Tam uczycie się miłości i posłuszeństwa. To tam rozpoczyna się droga, która prowadzi was do Nieba. Bądźcie więc dobre, pełne szacunku, uległe. Kochajcie ojca, nawet jeśli was upomina. On czyni to dla waszego dobra. [Kochajcie] matkę, nawet jeśli was powstrzymuje przed jakimiś działaniami, które jej doświadczenie osądza jako niedobre. Czcijcie rodziców, nie przynoście im wstydu z powodu waszego złego postępowania. Pycha jest czymś niedobrym, ale istnieje święta duma stwierdzenia: „Nie zadałem cierpienia ojcu ani matce”. To będzie waszą radością z ich bliskości za ich życia i uśmierzy ranę po ich śmierci. Łzy zaś, które dziecko każe wylewać rodzicom, żłobią jak stopiony ołów serce złego dziecka. A pomimo całego wysiłku uśmierzenia [bólu] tej rany, ona wciąż zadaje cierpienie, daje o sobie znać i boli coraz bardziej, gdy śmierć ojca lub matki uniemożliwia dziecku wynagrodzenie... O, dzieci! Bądźcie dobre, zawsze, jeśli chcecie, żeby Bóg was kochał...
„Poemat Boga-Człowieka” Ks. IV